środa, 3 stycznia 2018

Reaktywacja...

... i od razu nowy projekt :)

Witajcie, Czytelnicy Drodzy. Nie było mnie tu na blogu prawie 16 miesięcy, bo 18 września 2016 roku miałam wypadek, złamałam paskudnie rękę i wyłączyło mnie to na jakiś czas z dziergania. Oraz z pracy zawodowej. I z chęci pisania na blogu też :(

W tym czasie były 3 pobyty w szpitalu, brak zrostu, 2 operacje, przeszczep wiórków kostnych, który się rozpłynął, łącznie 11 tygodni gipsu, zaniki mięśni, uszkodzenie nerwu łokciowego, jakieś powikłania w postaci niesprawnego barku, itp, itd. Ręka się nie całkiem jeszcze zrosła, ale w końcu idzie ku lepszemu.

Nadal jeszcze nie chodzę do roboty, ale już w styczniu wracam. I zamierzam też wrócić do regularnego blogowania - zobaczymy, czy się uda.

Oczywiście przez ten czas co nieco zrobiłam na drutach i szydełku. Za druty złapałam gdzieś po 3 miesiącach od złamania, tuż przed Bożym Narodzeniem 2016, za szydełko nieco później, chyba w lutym zeszłego roku.

Zrobiłam w tym czasie 2 swetry bawełniane wg jednego pomysłu, czarne z kolorowymi, tęczowymi paseczkami, bawełnianą bluzeczkę, szal z kwietniowego wspólnego dziergania Ani Lipińskiej, berecik szydełkowy (i mnóstwo kawałków na szyjogrzej do kompletu), kardigan z Padisaha, sweterek prawie-piórkowy i 3 czapki. To chyba nie tak źle, prawda?

Zaczęłam też całą masę nowych udziergów:
- letnią bluzkę z zielonej bawełny - poszła do sprucia
- drugą letnią bluzkę z niebiesko-zielonej bawełny - czeka...
- kolejną letnią bluzeczkę z mikrofibry - nauka robienia podkroju okrągłego dekoltu z wykorzystaniem rzędów skróconych po giermańsku ;), ale mi włóczki zabrakło, trzeba dokupić
- sweter z okrągłym karczkiem z zielonych moherów - pilniejsze rzeczy wskoczyły na druty
- raglanowy czarny sweter z tęczowymi cekinami - zdecydowanie na cieńsze druty, prujemy
- kolejny sweter z raglanem, z cudnych ręcznie farbowanych włóczek, który chyba będzie też do sprucia
- zestaw szydełkowych ozdób na choinkę dla Siostry
- i właśnie kończę szalik do kompletu do jednej z tych czapek, na zamówienie.
Kupiłam mnóstwo fajnych włóczek...
Byłam też na czerwcowym Ogólnopolskim Spotkaniu Szarotkowym i we wrześniu na Drutozlocie w Toruniu.
Obiecuję, że wszystko to będzie się sukcesywnie pojawiać na blogu, jak tylko dorwę sensownego fotografa ;)

A jakby tego było mało - zaczęłam z nowym, 2018 rokiem, następną rzecz :D

Będzie to kocyk temperaturowy, znany jako "Temperature blanket" albo "Temperature project". To koc z elementów, które mają obrazować temperatury w poszczególnych dniach roku.



Mogą te kawałki być kwadratami, sześciokątami, kwiatkami afrykańskimi, można robić też koc w paski albo fale/ząbki - co komu pasuje. A nawet można na drutach.

Jeden z najpiękniejszych moim zdaniem kocyków jest właśnie z afrykańskich kwiatków i został wykonany przez Panią Grażynę z fejsbukowej grupy Temperature project 2016-2018

Jak dla mnie - cudo! Kolory nie krzyczą, szarość sąsiednich sześciokątów je pięknie podkreśla, układ pasów wzdłuż to też fajny pomysł.



Dla temperatur tworzy się własną skalę barwną, najlepiej dopasowując kolory do tego, co mamy w domu, bo to ma przy okazji być tzw. "stashbuster", a nie kolejny wydatek - przynajmniej w moim przypadku ;)

Wczoraj już sobie stworzyłam orientacyjną skalę w Excelu, przypisałam temperaturom najprawdopodobniejszym dla Białegostoku i okolic.



Zaczęłam też w Excelu arkusz z temperaturami, bo na pewno będę robić po ileś kawałków hurtem, a nie po 1 każdego dnia.

A dziś przeszukałam szafę i takie kolory wybrałam, bo właśnie te włóczki zalegają mi w domu i zamierzałam je jakoś skutecznie poddać utylizacji w postaci jakiegoś koca.
No to może być i kocyk temperaturowy. Ja bardzo lubię wykresy i tabelki - a to przecież jest rodzaj wykresu, jakby nie patrzeć ;)

Tutaj mój osobisty, "realny" wzornik z nitkami - widać, że zmodyfikowałam nieco zakres temperatur.


Włóczki to różnej maści cienkie akryle. Pracowicie je gromadziłam od lat, niektóre (np. ten pomarańczowy) pamiętają jeszcze czasy Pruszkowa, czyli mam je ponad 18 lat ;)

A oto 3 gotowe kwadraty na koc za pierwsze 3 dni stycznia, zgodnie z wykresem.


Miałam jeszcze taką ideę, żeby oprócz temperatury wizualizować opady i insze inszości w postaci kółka inną włóczką w środku kwadracika.

Na przykład np. mgła - jasnoszary, deszcz - niebieski, śnieg - biały, burza - ciemnoszary, grad - średni szary, a słońce to oczywiście żółty. Ale nie mam aż tylu szarości w domu, a kupować kolejnych włóczek nie chcę. Więc zostały klasyczne granny crochet 1-kolorowe.

Łączyć te elementy będę chyba granatową nicią w zimie, zieloną na wiosnę, dla lata mam pomarańczowy, a dla jesieni rudość.

365 dni to oczywiście liczba, która się przez nic sensownie nie dzieli, więc dodaje się jeszcze 3 "zerowe" kwadraty - po 1 co 3 miesiące i mamy 368.
A 368 to jest 16x23 - akurat w sam raz na moje 8,6 cm kwadraciki. wyjdzie z tego około 140 x 200 cm pledzik, doda się jakiś brzeg i będzie :)
Jak mi słusznie podpowiedziano - warto poszukać strony z archiwalnymi temperaturami, bo może się zdarzyć, ze w danym dniu nie będzie się mogło nawet takiej informacji w swoim pliku temperaturowym umieścić. 
Ja na razie notuję na bieżąco :)


Mam nadzieję, że wytrwam, bo zamiar ogłosiłam na FB w zacnej grupie zwanej "Dziana Banda" i teraz wstyd będzie, jak nie skończę  ;)

1 komentarz:

  1. Kochana Panzerno! Ale masz PLAN! Fiu fiu!
    Rączka niech się zrasta zdrowo (nareszcie!), a Ty działaj działaj :-D

    OdpowiedzUsuń