Start: 9.06.2015 - Koniec: 24.06.2015
W tym czasie jeszcze jeden weekend zajęty, bo miałam gościa, no i codziennie zabiegi rehabilitacyjne od 15 czerwca, po których wracałam do domu po 18.
Ale dałam radę, zwłaszcza że Pomocnik był bardzo pomocny :) - i teraz mogę dumnie zaprezentować: gotowy kolejny kolorowiasty wyrób dzianinopodobny, z włóczki Alize Angora cośtam, nieco ponad 3 motki, druty nr 5,5 ;)
Kupowałam ją rok temu w e-dziewiarce, to już nazwy nie pamiętam, zwłaszcza że wykupiłam wtedy od razu cały zapas, jaki tam mieli. Na ten konkretny kolor to czaiłam się długo, polowałam też dość długo, a i tak musiał swoje odleżeć.
Tym razem jest to rozpinany sweter - robiony od góry, z raglanowym rękawem, mikroskopijnymi kieszoneczkami na bilet MPK (albo - według niektórych - na zapalniczkę).
Włóczka jest nieomal całkiem tęczowa: nieco przybrudzony pomarańczowy, żółto miodowy, jasna zieleń jak sałata, ciemniejsza – prawie butelkowa, turkus, petrol, niebieski…. I RURZOWY, dużo RURZOWEGO.
Wzorek – taki niby-ściągacz: 3 oczka lewe, 1 oczko prawe przekręcane. Lubię prawe przekręcane na tle lewych. Ładne są ;)
Włóczka jest nieomal całkiem tęczowa: nieco przybrudzony pomarańczowy, żółto miodowy, jasna zieleń jak sałata, ciemniejsza – prawie butelkowa, turkus, petrol, niebieski…. I RURZOWY, dużo RURZOWEGO.
Nie lubię tego ostatniego, nie mój, zupełnie – ale musiałabym prawie połowę kłębka wycinać, wiec zacisnęłam zęby i dłubałam zawzięcie. Trudno, będzie RURZOWO.
Pewnym drobnym mykiem było robienie w 2 nitki – nie dość, że przyspieszyło robotę, to dało troszkę mieszania kolorów na wypadek, gdyby jednak przejścia w następny odcień nie były takie same. Dzięki temu mam prawie jednakową sekwencję na obu rękawach, bez niepotrzebnego ciachania kłębka.
Sweter robiłam od razu z plisą zapięcia, tylko rękawy z lenistwa zrobiłam zszywane – bo mnie (w odróżnieniu od reszty dziergających koleżanek) znacznie wygodniej jest zszyć za pomocą szydełka i zostawionego ogonka nitki, niż męczyć się z magicloopem albo drutami pończoszniczymi. Konserwa jestem ;)
Wymyśliłam sobie, że oczka na rękawy dodawać będę przez narzut, a w następnym rzędzie będzie też przerabiany jako oczko przekręcone. Dzięki temu nie ma wielgaśnych dziur, a wygląda całkiem ozdobnie.
Trochę zwęziłam od pach w dół, talia (hehehe, talia) też jest podkreślona ściągaczem (1 ol., 1 op. przekręcone), potem sweter się rozszerza poniżej ściągacza.
Kieszonki nabrałam z oczek na przodach swetra, potem tylko trzeba było przyszyć im boki.
Guziki – zielone, przyszyte oczywista RURZOWĄ nitką.
I jeszcze kołnierz nabrany z brzegu swetra i zrobiony z wykorzystaniem rzędów skróconych. A co mi tam ;)
I jeszcze kołnierz nabrany z brzegu swetra i zrobiony z wykorzystaniem rzędów skróconych. A co mi tam ;)
Bądźmy szczerzy, mogłam zrobić ciut luźniej/więcej rzędów i oczek. Ale bałam się, że mi się rozwlecze jak te swetry, co robiłam wieki temu – wszystkie były znacznie za duże po paru praniach.
Kołnierz też trzeba zrobić ciut dłuższy, żeby zakrywał dobrze oczka początkowe swetra. To dorobię bez problemu.
A ogólnie jestem z siebie zadowolona i mam fajny nowy i ciepły sweter na to niezbyt gorące lato ;)
A na powyższym zdjęciu
- już zaczęte nowe CUŚ :D
Tak jakby... z RURZOWYM? znowu? ;)
JOLA & JOLA - wielkie dzięki za fotki :)
JOLA & JOLA - wielkie dzięki za fotki :)