niedziela, 5 października 2014

Się rozSZALałam... ;)

... z tymi szalami dla Siostry - jak już wszystkie za tydzień otrzyma, to będzie dobrze oszalowana na zimę :D
To tak tytułem wstępu, bo zasadniczo to chciałam zameldować, że wreszcie skończyłam moherowy, ażurowy, koronkowy, cholerny szal, co miał być dla Sister prezentem na zeszłoroczne urodziny, tylko jakoś mi tak nie było z nim po drodze.
Za to od sierpnia 2013 to się uzbierało dokumentacji fotograficznej, że hej...
Szal jest moją modyfikacją wzoru "Motif Wrap" z przypadkowo kupionego 2 lata temu magazynu Designer Knitting Crochet. W zeszłym roku zauważyłam, że zaczął się pojawiać na różnych blogach i linkach - a tu jak raz już go miałam.
Zresztą jest tak naprawdę b. prosty, tylko to dłubanie szydełkiem moheru... Zaprawdę, powiadam Wam - nieprędko to powtórzę.
Rozetki robiłam jakoś mniej więcej tak, chyba coś tu zmieniałam, na pewno ze 2-3 są wydziergane innymi słupkami, bo porównane do reszty były ciut mniejsze. Szydełko nr 2.
W ostatnim okrążeniu łączy się te łuczki, po 3 z sąsiednim kółeczkiem, 1 łuk wolny i następne 3 łuki z kolejnym kółkiem. Nie wydaje mi się, żebym się jakoś ściśle trzymała ilości oczek we wzorze - robiłam po 8 oczek łańcuszka.
W oryginalnym wzorze nie podobały mi się też zestawienia kolorów, jakieś takie ani moje, ani dla Siostry. Przeszukałam internet, co nieco wybrałam, kupiłam znacznie więcej, niż potrzeba było do tego jednego szala.
Na tym zdjęciu są kłębki wykorzystane do udziergania: 
kłębek nr 1 to ciemnofioletowy moher z jedwabiem z Dropsa KID-SILK nr 16 (ma jasny rdzeń w środku nici, tak sobie mi się to podoba), nr 2 - lawendowobłękitny Lana Gatto Silk Mohair 6034 Avio, nr 3 - lawendowy moher Dropsa Kid-Silk 11, nr 4 - przepiękny granatowy Lana Gatto Silk Mohair 6035 Bluette, nr 5 - amarantowy moher z jedwabiem Austermanna - Kid Silk 06 i nr 6 - majtkoworóżowy to Lana Gatto Silk Mohair nr 6022, Rosa Medio (w rzeczywistości nie jest tak delikatnym różem jak na zdjęciu w Biferno).
Tu pierwsza, próbna rozetka - i od razu wiedziałam, że trzeba je robić nie od razu w całości, tylko najpierw wszystkie kółka w pierwszym okrążeniu, potem podorabiać im drugie, i tak po kolei - bo inaczej tego nie ogarnę koncepcyjnie.

No i nie umiem tak spreparować kolorów na zdjęciu, żeby się wszystkie zgadzały - tu amarant i granat są za jasne.

Łącznie trzeba było zrobić 28 kółek - w środkowym pasie 10 i po 9 w bocznych pasach. Zrobiłam wszystkie 28 do drugiego okrążenia, a potem... strzeliłam w kąt, bo robiłam tysionc pińcet innych rzeczy. Ale jak widać - nawróciłam się, choć trochę mi to zajęło, nieprawdaż...
I tak to sobie leżało aż do tegorocznego lata, kiedy to przez upały nie miałam na urlopie na nic innego siły, jak tylko wyciągnąć szydełko, mohery i dłubać dalej...
Oczywiście Antek też kocha moher z jedwabiem, jak widać:

Tu już komplet kółek, tylko je połączyć w całość:
I włala, gotowe. Zdjęcie z laptokowej kamery, wiadomo, kiepskie - ale musiałam choć takie Siostrze wysłać. Tu widać też kolejną modyfikację - rozetki na brzegu miały być półkoliście zakończone, zawijały się i zrobiłam po swojemu, dzięki czemu jest prawie równy brzeg, zastosowałam oczka łańcuszka i słupki wielokrotnie nawijane - po 3, 5, a nawet 7 razy. 
Mały wkurzony, aż ogonkiem tłucze - bo mu przemocą zakazałam wyciągania szpilek i darcia pazurami po jedwabiach i moherach. Tak z 5 szpilek zdążył już usunąć...
A tu zdjęcia naludziowe gotowego szala. Robiła je na wczorajszym spotkaniu robótkowym Naila, za co bardzo Jej dziękuję :)


MaluTka Maluka

Spieszę donieść, że popełniłam kolejny szal - i jest to kolejna Maluka.

Tym razem dla Siostry. Jako alergik uczulony na niemal wszystko i gryziony przez różne włóczki, wybrała sobie samodzielnie w Magic Loopie, z moją niewielką telefoniczną pomocą wełenkę Filcolana Arwetta Clasic.

Moja pierwotna idea po zrobieniu tego szala była taka, że tym razem zrobię z dwóch różniących się kolorów - koronka brzegowa miała być ciepłożółta, taka słonecznikowa, a środkowa część - w intensywnym turkusie. Albo jakoś tak... W każdym razie to koronkowe miało być jaśniejsze niż środek.
Jak widać na załączonych obrazkach - ciut się nam koncepcja przekonwertowała :)
Część ażurowa jest wiśniowo-bordowa, jednolita kolorystycznie. Za to część środkowa jest niezbyt równomiernie wybarwiona, ma różnokolorowe włoski - trochę jak alpaki.

Tu nieodzowny odbiorca techniczny wyrobu - chusta była jeszcze przed praniem, tylko upięta dla sprawdzenia, czy to co wyszło, to jest mniej więcej to, co miało być
Ledwo sięgnęłam po aparat, Antek wskoczył na oparcie wersalki i ułożył się do pozowania. Zdjęcie zrobione - kot poszedł do swoich spraw - niezły z niego Agregat ;)


Tutaj chyba najlepiej widać różnicę kolorów między włóczkami.
 I po całości (bardzo dziękuję Naili za zdjęcia):
Wełna jest rzeczywiście miła, niegryząca, tylko mi się w robocie rozdwajała nieprzyjemnie, bo jest b. luźno skręcona. Zblokowała się jednak aligancko, co bardzo mnie ucieszyło.
Jeśli chodzi o kolory - no, ja bym tego nie wybrała, ale co kto lubi ;)
Zużyłam chyba 2/3 motka wiśniowego i chyba mniej niż 1/2 rudego.   
Chusta jest malutka, bo taka miała być - we wzorze zaplanowano 33 zęby bordiury, ja zrobiłam ich tylko 25. Przez to miałam mało rzędów na wysokość. Dlatego też robiłam na drutach nr 5, czyli na 1 numer grubszych niż projekt przewiduje, dodatkowo - dziergałam dość luźno. 
Prawdopodobnie pokuszę się o powtórzenie Maluki, ale pokombinuję jeszcze z wysokością - chyba inaczej wyliczę rzędy skrócone, bo chciałabym uzyskać coś bardziej zbliżonego do półkola.
Tak czy siak: wzór jest fajny, łatwy, robi się b. szybko - koronkową część zrobiłam w czasie 2 kursów autobusem z Białego do Warszawy i z powrotem, a część środkową w jedno przedpołudnie. Najwolniej zeszło mi z zabieraniem się za robotę... ;)

czwartek, 11 września 2014

Szal z kieszeniamy ;)

Ostatnio moja Siostra szanowna zażyczyła sobie szala z kieszeniami.
Jak raz w niedzielę były jej urodziny, to postarałam się z tym zdążyć, choć na początku trudno było, bo wzoru konkretnego niet....

Siostrzane wytyczne były b. ogólne:
- coby był od karku do kości ogonowej, 
- miał kieszenie
- i był duży i ciepły...
Wymyśliłam, że będzie z mieszanki wełny z akrylem, czyli Sarayli, której miałam już w domu ze 2 motki luzem, a resztę dostarczyła Fastryga.
Na całość zeszło mi 4 moteczki i chyba jakiś mały kawałek piątego.
Już wiem, że jak ma być na konkretny wymiar, to z tej włóczki robić nie ma co. Jest zbyt sprężysta. 
Zrobiłam na 70 oczek szerokości, druty - 6 (chyba, albo 6,5). Ścieg - podwójny ryż, bo obustronny jest.
Robiłam prostokąt, zostawiając otwory na kieszenie. Lewą - po przerobieniu 42 rzędów na całą szerokość podwójnym ryżem, zrobiłam przez kolejne 6 rzędów środkowe 20 oczek pojedynczym ściągaczem, po czym przełożyłam je na drut pomocniczy, jednocześnie nabrałam 20 w tym samym rzędzie i dalej robiłam ryżykiem.
Aż do osiągnięcia właściwej długości szala.
Potem dziurę na prawą kieszeń robiłam analogicznie, tylko w odwrotnej kolejności, tzn. najpierw przełożyłam na drut dodatkowy 20 środkowych oczek - i nabrałam 20 nowych, a potem 6 rzędów ściągacza na tym górnym brzegu prawej kieszeni. I jeszcze 42 rzędy i już można było zakończyć robótkę. Cały szal miał jakieś 180 cm przed praniem.
Kieszenie zrobiłam dobierając 20 oczek na brzegu ściągaczowym, Robiłam je ściegiem francuskim, na okrągło, na trochę cieńszych drutach, może to były 4, ale głowy nie dam ;)
Zakończyłam zamykając po 1 oczku z wierzchniej i spodniej strony razem.
Tu jest poglądowy obrazek ukazujący rozmiar szala - trochę dłuższy od Kontrolera Jakości ;)

Po upraniu rozpięty szal miał zamierzone 67 cm wszerz, ale zdjęcie ze szpilek spowodowało natychmiastowe skurczenie się do szerokości takiej, że ledwo mi nerki zakrywał... Może trzeba go było przeprasować, żeby akryl się nadtopił i był mniej sprężynujący, nie wiem... Nie chciałam zniszczyć jakby co...

Wolny brzeg kieszeni podszyłam już po praniu luźno do szala, żeby się nie wyciągało, jak się łapy wsadzi. I jeszcze dorobiłam patki i przyszyłam duże drewniane guziki.  Całkiem fajnie to wyszło.
Przedni brzeg szala obrzuciłam półsłupkami na szydełku i zrobiłam pętelki do zapięcia i małe, półokrągłe wypustki słupkami - do przyszycia guzików. 

Tu szal na mnie - jest naprawdę ciepły i mięciutki. Przyjemnie się nim otulać.
 Z tyłu niestety do kości ogonowej nie sięga...
Ale i tak mi się całkiem podoba naludziowo.
A oto szal na szanownej Jubilatce :)

A potem byłam na spotkaniu w Magic Loopie, gdzie jak zwykle było super, nagadałam się z Dziewczynami, namacałam pięknych dzianin i nakiziałam cudnych włóczek do upadłego :)
Tylko mało co udziergałam. W tych warunkach się nie da :D

sobota, 6 września 2014

Wełna rulez ;)

Omatkojedyna, to już wrzesień, a mnie tu ciągle nie ma.

Bo i po prawdzie niewiele się dzieje ostatnio. To znaczy - najpierw się działo, ale nie na drutach ani na szydełku, tylko w tzw. Życiu Osobistym. Potem przestało się dziać. Dużo chorowałam. W międzyczasie zostaliśmy z Antkiem singlami - odszedł nieodżałowany Gacek, kot nad koty, który całował jak żaden inny... 
A u mnie nastąpił okres zastoju i zastanowienia się nad wszystkim... ;)

Ale tak całkiem nie zapuściłam się dziergalniczo, o nie. Po prostu nie było weny do publikacji postów, czasu na ich pisanie, ani chętnych do ofbotografowania wyrobów.
Na szczęście wzięłam się w garść, wzięłam też w garść druty/szydełko/ włóczki i robię :)
Mam tak ogromne zapasy wełny, że trzeba z niej dziergać!!!

No to po kolei:
Zrobiłam (jeszcze zimą) chustę z włóczki podarowanej przez koleżankę Szaloną Kapelusznicę, czyli wszystkim znaną Lenę Madhatter.
Ta włóczka to buro-bura islandzka wełna Plotu Lopi - wełna nieprzędziona, dość gruba, mięciutka, trochę gryząca. Pierwszy raz dziergałam coś z tego cuda, więc trochę się obawiałam, jak mi to w robocie wyjdzie, czy nie będzie się rozwlekało po wykonaniu.
Dlatego, a także dla ubarwienia życia, dodałam cieniutką, cieniowaną włóczkę Daphne Lace z Biferno, w ślicznych kolorach jesiennych - ochra, rudy, wiśniowy, ciemna zieleń.
Lubię melanże włóczkowe, więc chyba takie połączenie wyszło całkiem nieźle.
Oczywiście chusta jest bez jakiegoś szczególnego wzoru, duża, ciepła, miękka, robiona "z głowy". Fajna.
Ścieg francuski + ażurowa bordiura. I wystarczy, bo to nie jest włóczka do cyzelowania koronek. Ma być zgrzebnie.




Kolejna rzecz, która w tzw. międzyczasie spłynęła mi z drutów, to zębaty szal Hitchhiker (czyli autostopowicz) - z oliwkowo-fioletowej Justy. Polowałam na tę wełnę długo, przegapiłam, kiedy była we Włóczkach Warmii, ale wiosną znów się pojawiła - i była moja :)
Jest śliczna, serio serio. Piękne jest to zestawienie kolorów, kojarzy mi się z oliwkami kalamata :)
 W czasie roboty wełna dość szorstka i gryząca, po upraniu - znacznie mniej, za to cudnie grzeje. 
Podoba mi się też asymetryczny kształt szala, taki zakręcający. Robiłam "na oko", nie miałam dokładnie rozpisanego wzoru, ale jest dość prosty.



Następne dzieło to kolejna zębatość, która zeszła z moich drutów, czyli delikatna chusteczka, bo "chusta" to za dużo chyba powiedziane. To był prezent dla Mistrzyni Dziewiarstwa, mojej cioci, na Jej 80-te urodziny.
Wzór Maluka, wełna estońska 800 m/100 g, kolor plum.
Bordiurę robiłam na drutach nr 3, część środkową na 2.
Wzór trochę zmodyfikowałam: zrobiłam 40 ząbków zamiast 33, na część środkową nabierałam 240 oczek, a nie 200 i trochę inaczej skracałam rzędy skrócone - na początku co 6, potem przez kilka rzędów co 5 oczko - żeby nie wyszło mi takie spiczaste.
Po zejściu z drutów była mała, bura, zmiętolona szmatka, więc natychmiast toto zostało upięte do sprawdzenia, jak to w ogóle wyszło, jeszcze nie prane.
A po upraniu i porządnym, a brutalnym blokowaniu wyszło coś bardzo delikatnego, koronkowego i całkiem-całkiem :)




A tu zapowiedź kolejnego prezentu urodzinowego, tym razem dla mojej Siostry. Ponieważ jeszcze nie jest wręczony, to tylko kawałeczek pokażę ;)

wtorek, 28 stycznia 2014

"Czapka Kamila Stocha"

Najpierw miała być czapka, zamówiona przez mojego młodego Kolegę, wielbiciela skoków narciarskich 
Kolega: hejo
Ja: no co tam?
Kolega: ty robisz na tych drutach?
Ja: robię :)
Kolega: wydziergałabyś mi czapkę?
Ja: nie wiem, czy akurat na "tych" ale mogę i czapkę :) Jaką chcesz?
Kolega: kurde bo nie mogę nigdzie znaleźć takiej czapki jak ma Kamil Stoch :) a mi się zaj... podoba, na stronie producenta nie do zakupu, a mi o wzór chodzi
Ja: a nie wiem, jaka to, ale znajdź obrazek, daj linka, to się zastanowię
Kolega: masz zdjęcie
No to pomyślałam, poszukałam, wybrałam Dropsową Karismę, kupiłam ją w białostockim sklepie internetowym "Włóczkowo" (najtaniej! największy wybór kolorów!) i zabrałam się do roboty.
Wybrałam w sumie 7 kolorów: czarny, granat, chabrowoniebieski, błękit dżinsowy, jaśniutki lodowy błękit, jasny beż i rudopomarańczowy.
Włóczka była w 2 nitki, z przejściami kolorów "na zakładkę": sama czarna - czarna z granatem - granat z niebieskim - niebieski z dżinsowym - dżinsowy z lodowym - lodowy z beżem - beż z rudym - sam rudy.
W międzyczasie jeszcze się okazało, że ma być do tego komino-golf, taki pod bluzę, żeby zamiast szalika się dało nosić.
Zrobiłam całość ściągaczem angielskim - uważam w ogóle, że to jest najlepszy ścieg na ciepłe, męskie czapki. Gruby, plastyczny, naprawdę ciepły. Robiłam tym razem nie na okrągło, tylko od brzegu do brzegu, a pozostawione przy zmianie koloru dość długie końce nitek idealnie nadały się do zszycia i czapki, i golfa.
Najpierw powstał golf, na 75 oczek, robiony od góry do dołu, bardzo luźno zakończony czarną nitką, żeby się ładnie układał na ramionach.
Potem do niego powstała czapka, na 43 oczka w obwodzie.

I pompon do czapki :) Na mnie za duża, ale moja łepetyna jest mniejsza w obwodzie o 3 cm.
Jakość zdjęć fatalna, wiem... Ale terminy goniły, a nadwornego fotografa niet...
Najważniejsze, że komplet się spodobał zleceniodawcy :)