sobota, 9 maja 2015

Chodzi za mną...

No coś bym, normalnie... ;)
Chce mi się zacząć jakiegoś nowego UFOka

* * *
Zwłaszcza, że chyba jutro wkrótce (?) skończę szal chewronowym wzorem, dziergany pod hasłem "wyrabiamy resztki dobrych włóczek do samego końca".
Onegdaj wygrałam z okazji 200-setnego, jubileuszowego Spotkania Robótkowego Online śliczną włóczkę, merino lace w pięknym ciemnofioletowym kolorze. Sponsorką była Anna Anna (dziękuję raz jeszcze).
Ania ufundowała całe 2 moteczki. Miała z tego być delikatna, ażurowa chusta, z koralikami i wogle. Dla mła.

Ale Antek pod moją nieobecność rzucił się na przesyłkę, poszarpał starannie, no i trzeba było wymyślić coś innego. To jest właśnie efekt pracy Antka, kiedy pani jest poza domem...
A że zostało mi po szalu szydełkowym dla Sister sporo tego moheru z jedwabiem, to połączyłam z wyż wym merynosem i zaczęłam jakoś zimą go robić. Zwłaszcza, że takim szalem nawet byłoby kogo obdarować.
Zaczęłam więc z resztkami moherowymi, połączyłam w 2 nitki, kolory moherkowe zmieniam dowolnie, jak serce podpowie.
No, nie powiem, tempo mi siadło, ale to przez ten nadgarstek...
Na drutach dziergam jak praworęczni, to mniej go obciążam. Więc tak trochę podłubać mogę, byle nie za dużo naraz. I nie za często.

Wożę zresztą tę robótkę ze sobą, gdzie tylko się ruszę, tu obrazek poglądowy - z podróży Plus Busem do Warszawy:
 A tu w czasie pedikiuru ;)


* * *
Ale przy szydełkowaniu nadgarstek boli bardziej, bo robię lewą ręką. 
Więc ciągle nie mogę skończyć rozdłubanej roboty, choć zima chyba już definitywnie minęła i nie jest mi na razie potrzebne... 
Ale ma takie piękne, oczo...ne kolorki, takie śliczne przejścia i tego, no... musi być skończone wcześniej czy później.
Gdyż albowiem ma to być spódnica na zimę, bo ja zimą nie lubię w portkach i muszę mieć tyłkogrzej ;)
I czekam teraz niecierpliwie na rehabilitację nadgarstka, kręgosłupa i całej reszty mnie, bo bez tego nie da rady szydełkować takiego grubasa z 3 nitek i szydełkiem nr 5.
Termin mam na 15 czerwca. Już. Migusiem normalnie. I to tylko dlatego, że pilne.
* * * 
No, za to jak skończę lada dzień tego mohero-szewrona, to mam inny plan.
Też pod hasłem "wykańczanie resztek dobrych włóczek".
Maluka nr 3. Tym razem dla mła. Bo z siostrzanego swetra z alpaki zostało sporo żółtości - maślany i currowo-musztardowy. Oraz przez pomyłkę kupiona też do tego swetra, a nie wykorzystana granatowa wełniana Arwetta - bo leżała obok alpaki i mi się coś pomyrdało. 
Chyba trzeba to będzie wykorzystać, tak sobie myślę. I jakoś sprytnie połączyć...
* * *
Przeszukałam też ostatnio szafę. Posegregowałam włóczki, zaczątki, UFOki.
I mam pilną potrzebę zakupu komody drewnianej. Duuużej. Żeby pomieścić wszystkie włóczki, muliny, kordonki i materiały.