Dziś chciałam Wam, Czytelnicy Drodzy, przedstawić kolejną zaległość, jeszcze z lata 2016, czyli skończoną, a nawet obfotografowaną przed moim wypadkiem. A konkretnie to sesja zdjęciowa była dokładnie dzień tuż przed ;)
Miałam ci ja resztki dwóch włóczek - tęczowej wełny estońskiej z tego projektu i tęczowej wełny z Włóczek Warmii pt. Barbeczka, z kompletu pokazanego tutaj.
Wzorem była piękna, asymetryczna chusta Playground Shawl, wykonana przez Lete, czyli Justynę Lorkowską.
Jej projekt zakładał zużycie 1 motka specjalnie pofarbowanej włóczki, do której kupna bym nawet się skłoniła, bo włóczka fajna. Niestety, u nas jej nie uświadczysz :(
To zrobiłam z tego, co miałam. W ramach wyrabiania resztek poniekąd ;)
No i ta moja wersja jest zwykła, trójkątna i symetryczna, bo mi się nie chciało tak dokładnie wg wzoru lecieć ;)
Dziergało się w warunkach różnych - np. w czasie rejsu po Wigrach. Taka piękna pogoda jak na obrazku poniżej to była zresztą tylko tego dnia. Większość czasu lało, wiało i było zimno. Dawno tak się nie wymarzłam jak wtedy... ;)
Chusta miała być prezentem urodzinowym dla naszej Pani Kapitan, która dowodziła na tym właśnie rejsie. Urodziny piękne, okrągłe - 50 :)
Antoś jak zwykle niezawodny, pomagał w blokowaniu ;)
A tu już gotowy wyrób na ludziu, w pięknych okolicznościach przyrody białostockich Plant ;)
Chusta wyszła mi całkiem spora - na rozpiętość ramion.
Szara włóczka była cieniowana od antracytowego, prawie czarnego, po jaśniutki odcień mglistej szarości.
Barbeczka to ta od granatowo-niebieskiego u góry aż do oliwkowej zieleni.
A od żółtozielonego po ciemną czerwień - estonka.
Końce nitek połączyłam metodą filcowania na mokro z mydłem. Zresztą robiłam to na łódce, w czasie ulewy, gdzieś w zacisznym zakątku Wigier. Akurat napadało nam deszczu do mydelniczki, to spróbowałam tego sposobu. Działa bez pudła ;)
Włóczki różnią się nieco grubością, estońska ciut cieńsza, ale jakoś to nie rzuciło się specjalnie w oczy.
Chustą można się fajnie omotać dookoła szyi i powinna grzać nawet w największe w mrozy. Pani Kapitan jest zresztą zapaloną cyklistką, która także zimą zaiwania na rowerze przez Białystok - w chuście nie zmarznie :)
Ponieważ była to chusta z końcówek włóczki, to niestety zabrakło mi kawałka ciemnoszarej Barbeczki do końca rzędu. Miałam inną włóczkę, znacznie cieńszą czarno-czerwoną estońską wełenkę 800-tkę.
Potroiłam ją metodą Navajo, czyli wyciągając dłuuugie oczka łańcuszka. To ta czerń wpadająca w odcienie czerwieni. W gotowej chuście tej różnicy specjalnie nie widać nawet.
A to zapowiedź kolejnych kłopotów włóczkowych: Malabrigo Lace w kolorze Continental Blue. Wiedziałam, że się filcuje. Od samego patrzenie. Po co ja jej kupiłam aż 3 motki, powie mi ktoś? Przecież znowu trzeba będzie ją z czymś połączyć = dokupić coś nowego... KidSilka, Drops Lace... coś innego równie cieniutkiego... Jeszcze nie wiem.