wtorek, 10 maja 2016

No to już jest kolejna notka:)

O szaliczku, który popełniłam w zeszłym roku. 
Skończyłam go jakoś w maju 2015 - ale najpierw nie było sytuacji, żeby obfocić w warunkach naturalnych, potem coś mi stanęło na przeszkodzie w publikacji zdjęć, ale skoro się rozpędziłam z blogowaniem, to i ten udzierg pokażę.
Szal był dziergany w dwie nitki. 
Jedna nitka to ciemnofioletowe, cieniutkie Merino Lace, wygrane kiedyś na jubileuszowym, dwusetnym Spotkaniu Sobótkowym Online.
Moteczki dotarły do mnie w takim stanie, piękne, fioletowe, miękkie i w sam raz na cudną, delikatną ażurową chustę z koralikami... Taka elegancka miała być, "na wyjście"...
Ale Antek chyba był innego zdania, dorwał się do nich pod moją nieobecność i trochę poużywał... Z tak zborsuczonych motków nie za bardzo dało się coś zrobić, bo poprzegryzał nitkę w wielu miejscach... Ghrrr... 

Dlatego plan zagospodarowania wygranej uległ istotnym modyfikacjom - nie zostało nic innego, jak połączyć ten zmasakrowany fiolecik z czymś innym.
Ta druga nitka to moher z jedwabiem, różne resztki z szydełkowego szala dla Sister. 
Zaczęłam w listopadzie 2014, dłubałam go długo, chyba ze 4 miesiące,  jak nie lepiej, nosząc się z nim wszędzie:
w autobusie w drodze na spotkania robótkowe:

na pedikiurze:

w czasie przerwy w pracy: 

Wzór zygzakowy to chevron, najprostszy z możliwych: w rzędach nieparzystych - 4 o.p., narzut, 1 o.p., narzut, 4 o.p., 3 o. razem na prawo - i tak do końca rzędu, na brzegach: początek rzędu - 3 oczka prawe a potem 2 o.p. razem, na końcu - 4. i 5. oczko od końca razem na prawo, 3 ostatnie oczka na prawo; w rzędach parzystych - wszystkie oczka prawe jak w ściegu francuskim (garter). 

Zużyłam niemal wszystko, co zostało z szala dla Siostry, zostało jedynie jakieś 30 cm ciemnoróżowego moheru i mały kłębuszek merino, nie starczyłoby tego nawet na kolejny rządek. Szal ma w swobodnym zwisie co najmniej 1,80 m.

Wyszedł mi fajnie, zaprawdę, powiadam Wam. 

Mięciutki, delikatny, miziasty, kolorowy i śliczny! 
Bardzo miły i delikatny w dotyku.

Naprawdę mi się podobał - aż było mi troszeczkę żal, że to obiecany, na prezent dla Królowej Margott, a nie mój... Tylko troszeczkę ;)


Ale może i dla siebie coś takiego kiedyś zrobię, zwłaszcza, że tanieją znowu moherki z jedwabiem u Dropsa :)

wtorek, 3 maja 2016

Ha! Wreszcie! Jestem ;)

Dzieńdobry wieczór się z Państwem :)

Baaardzo długo mnie tu nie było, bo zwyczajnie nie było komu robić zdjęć :(

Ale to nie znaczy, że nic nie miałam w tym czasie "na warstacie".
Wydziergałam na przykład latem szydełkowy sweter... Nie zajęło mi to nawet tak dużo czasu - zaczęłam w połowie czerwca, jednocześnie dziergając tamten różowo-tęczowy z moherku, z poprzedniej notki - a skończyłam w pierwszych dniach sierpnia. 
O, proszę, jeszcze miałam długie włosy...

Chałacik już był pokazywany na FB i jeszcze raz na FB, na Ravelry, jak również na żywo - na spotkaniu Szarotkowym i Dziewczyn z Gajowej.
Ale dopiero dziś znalazłyśmy z Jolą czas na zrobienie zdjęć naludziowych w pięknych okolicznościach przyrody i przy sprzyjającej pogodzie.
Zrobiłam go na wzór kardiganu-kocyka z tego fińskiego bloga. Na początku też miał być właśnie taki luźno-kocykowy. 
Oryginał bardzo mi się spodobał - bo to i cieniowana włóczka, i szydełko, i taki nie całkiem typowy wzór kwadratów w rodzaju "granny square".
Sweter na kształt tego fińskiego był w planach od dawna, tylko nie miałam pomysłu, z czego go zrobię, dopóki nie trafiłam na Magic Fine firmy YarnArt - wełnę pół na pół z akrylem, w singlu, cieniowaną bajecznie, prawie tęczowo (!!!).

Bardzo podobają mi się w tej włóczce przejścia od zieleni przez turkus, niebieski, aż do granatu i fioletu, a z fioletu w złoto. Tylko różu jest aż nadto jak na mój gust, ale jakoś przestałam się przed nim bronić - może dlatego, że to amarant, a nie słodkie pastele ;)

Przyjrzałam się dokładnie oryginałowi, ale nie robiłam jednak identycznie - chociaż moje kwadraciki są z grubsza podobne, w środku też mają kółko.

No i podobnie jest z tyłem - największy kwadrat na plecach, z większym kołem w środku. Aczkolwiek po upięciu szpilkami koło robi się kwadratowe ;)

Tamten sweterek był robiony na chudziaczka, ja mam zdecydowanie inną figurę. Dlatego też musiałam trochę inaczej zaprojektować rękawy, przody, wykończenie itp., ale ogólnie idea jest ta sama - kwadratura koła ;)
Małych kwadratów było coś ponad 30.
Na główki rękawów zrobiłam połówki-trójkąty.
Podobnie trzeba było zrobić trójkąciki, żeby dopasować podkrój szyi i dekoltu z przodów.
Zużyłam wszystkie 6 motków - razem 60 deka, zostało dosłownie kilkadziesiąt cm włóczki.

Z reszteczek zrobiłam jeszcze ażurową stójkę i wszystkie brzegi ozdobiłam oczkami ścisłymi.

Pomocnik spisywał się doskonale, kontrola jakości - pełna profesja. Śpi się miękko, znaczy dobry sweter będzie ;)
 

Włóczka jest śliczna, niestety jak to singiel - będzie się mechaciła namiętnie. Ale póki nie zrobiła tego, będę sweter nosić wiosną, latem i jesienią ;)
 

Sweter nie ma zapięcia, nie pasowały mi tu ani zatrzaski, ani guziki. Co najwyżej dałabym ozdobniejsze haftki - ale na razie nie znalazłam takich godnych uwagi. Ale ponieważ to i tak ażur, nie na trzaskające mrozy, to noszę go luźno, bez zapinania.


Tu jeszcze zbliżenia na wykończenie rękawów:  

I na detale kwadratów:  
Spacerkiem przez las...
 

I obowiązkowe wygłupy do obiektywu ;)

"Poza szafiarki" ;)

A może lepiej w okularach?
Taaaka szeroka jestem ;)