środa, 5 czerwca 2013

Bo ja przepraszam, bo wcześniej nie pisałem, bo nie miałem kiedy...

No serio... Od kilkunastu tygodni w robocie kupa roboty, ku chwale Nauki Polskiej zostaję dzień w dzień po godzinach: nie dość, że doszło mi więcej obowiązków, to te dotychczasowe też zabierają więcej czasu. Szkoda, że te "nadgodziny" są nieoficjalne i oczywiście niepłatne...

A jak się wraca do domu po 10-12 godzinach pracy to się nie ma siły i ochoty na nic, niestety - koty wytulić, przegryźć co nieco i najwyżej spokojnie poczytać w łóżku.
Na dodatek z nowym kompem się mniej lubimy, niż ze starym...
Nawet jeśli złapałam za druty, czy szydełko, nic mi nie wychodziło, jakieś to wszystko do prucia, nie takie, nie podobało mi się, coś knociłam, sama nie wiem czemu....

Jednak nie marudźmy - od tygodnia mam wolne, dziergam coś tam, spokojnie, bez napinki. I czytam wreszcie :D

No to pierwsza rzecz z tych skończonych - mały pastelowy baktus. 
Wyczaiłam przecenioną włóczkę Basia, nieznanej mi firmy R-tex, były 3 moteczki na stoisku pasmanteryjnym. Po 5 zł sztuka. No to jak nie przygarnąć takiej... Prawda, że ślicności?

Skład: 50% akrylu, 50% poliamidu. Miękkie, włochate, miziaste jak Antoś prawie ;) Kolorki b. pastelowe, kojarzą mi się z cukierkami pudrowymi albo tymi piankami marshmallows. Kolorowa nitka jest skręcona z białą, na której są małe bąbelki. 
Dodałam blady, jasnoturkusowy akryl, straszliwie chrzęszczący w dotyku, który trafił mi się od kogoś i nie miałam pojęcia, co z nim zrobić.
To połączyłam z rzeczoną Basią i zaczęłam baktusa, którego, jak wiadomo, zepsuć się nie da i na pewno mi wyjdzie i "odczaruje" serię niepowodzeń dziergaczych...
 Robił się pierunem, na drutach nr 5, w 2 dni dziergania był gotowy. Szkoda, że na czapkę nie starczyło, ale może machnę mitenki do kompletu, jak mi się zechce... 
Kolejna rzecz to mitenki tęczowe - ktoś na spotkaniu robótkowym na FB zapytał o takie, pokazując fotkę. Postarałam się, choć identyczne na pewno nie są. Ale mam tak dużo akryli w domu, całą kolekcję we wszystkich kolorach tęczy, że wyszły całkiem fajnie.
W początkowej wersji na końcu był liliowy.
Ale jednak wyprułam, nie pasował mi tam.
Przy okazji wymyśliłam sposób na to, jak fotografować mitenki nie mając nikogo, kto odda mi rękę, ani ekspozytora ;)
Nadmuchane stosownie gumowe rękawiczki też mogą służyć za modelkę :D
Mogę takie mitenki-tęczaki trzaskać seriami, jak ktoś jeszcze zechce - bo dzierga się prosto i przyjemnie, a zabawa kolorami jest bardzo fajna :)  
Kolejną rzeczą, którą wydłubałam w ostatnich dniach, jest naszyjnik/bransoletka dla koleżanki w prezencie urodzinowym - w roli modelki tym razem poduszka :D
Śliwkowa włóczka Peonia z zapasów archiwalnych, metalizowana złota i miedziana nitka, szydełko i garść korali szklanych - złote, ametystowe, szafirowe, opalizujące tęczowo...

A teraz na druty wskoczyła włóczka Nako - Moher Special Ebruli. Chusta kolejna będzie - ecru, turkus, brąz. Pomysł mój, oparty na Multnomahu, jak zwykle ;)
Zaczęłam wczoraj, jeszcze nie mam co fotografować, ale przede mną jazda do Warszawy i z powrotem, to sobie publicznie podłubię w podróży.

Zapraszam też na Dni Publicznego Dziergania - w Białymstoku spotykamy się 8 i 15 czerwca w kawiarnio-księgarni Akcent przy Rynku.

Będę tylko na tym drugim. Gdyż albowiem ponieważ - w tę sobotę mam spotkanie z zupełnie innej okazji, mija 20 lat od zakończenia studiów. Jak ja tych wszystkich ludzi poznam... :D

3 komentarze:

  1. milo znow cie czytac...baktus sliczny,zlodki nawet....mitenki radosne a bizuteria elegancka...pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna włóczka - baktus wyszedł idealny :-) Cudo !
    Mitenki są idealne. Wspaniałe.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry,

    zakochałam się w mitenkach - tęczakach i jestem zainteresowana zakupem. Mam nadzieję, że po trzech latach od umieszczenia tego wpisu wciąż jest to możliwe :)

    Z pozdrowieniami
    Edyta Serafin

    OdpowiedzUsuń