sobota, 25 lutego 2012

Granny crochet, czyli niemoc twórcza

Granny crochet to te kwadraciki z różnokolorowych włóczek, robione na szydełku jak babcine poduszki i narzuty. 
Podobały mi się od zawsze, ale leń we mnie uniemożliwiał dokończenie czegokolwiek wykonanego z nich. No, z jednym wyjątkiem, ale to był berecik z trzech takich, zrobiony najgrubszym szydełkiem i w jeden dzień. Małe formy dają się zrobić szybko i prosto.

Z dużymi jest niestety gorzej.
Z jedną taką rzeczą dużą walczę zawzięcie, aczkolwiek z przerwami od września 2010, kiedy to poszłam na zwolnienie z powodu schorzałych zatok. Przychodnia daleko, jedzie się dwoma autobusami, a przystanek przesiadkowy tuż przy pasmanterii. No to chyba jasne, że do niej zajrzałam.
A tu jak raz była przeceniona na 5 zł za motek, fajna, cienka ciemnozielona Peonia w kolorze dziwnym. W zależności od oświetlenia jest to zieleń, albo kolor błota, albo brąz, tak jakby...
No jeden z moich ukochanych odcieni, to chyba jasne, że musiałam ją wziąć, prawda?

Pomysł był zasadniczo taki, że to ma być luźny ażurowy tuniko-sweterek. Taki, że pod spód zakłada się cienki golf, albo koszulkę z długim rękawem. 
Zastanowiłam się, czy ma być prosto, czy może kwadraciki pójdą skosem. Wyszło mi, że jednak skosem ciekawiej. Poza tym, na skośne ułożenie to trzeba tylko 4 sztuki na szerokość. 
Do tej ciemnozielonej Peonii miałam taką samą włóczkę w kolorach powiedzmy... owoców leśnych - ciemny fiolet, śliwkowy, wiśniowy i wiśniowo-rudy. Te dwa ostatnie kolory praktycznie się nie różnią, ale trudno. Toż przecież nie spruję, jak już tyle narobiłam.

Takich kwadracików natargałam kilkadziesiąt i robotę porzuciłam gdzieś w listopadzie, bo była pora na aniołki, gwiazdki i inne szydełkowe drobiazgi choinkowe (o których innym razem).


Po czym ponownie wzięłam się za robotę latem. Ale coś mi się pozajączkowało, zapomniałam, którym szydełkiem robiłam i kolejne kwadraty cości jakby nie do końca rozmiarowo się zgadzały...
Po dodaniu jeszcze jednego okrążenia, słupkami pojedynczymi, a nie podwójnie nawijanymi rozmiar względnie się zgadza.



I teraz stoję z robotą i nie mam weny, jak to cholerstwo połączyć w jakiś sensowny układ... Bo jak rozmiar się zgadza, to ilość oczek jest inna - więc jak to pozszywać...
Poza tym trzeba by jeszcze jakieś rękawy dorobić. Na rękawy nie mam pomysłu jeszcze. 
A może zrobić z tego spódnicę, bo na tyle już jest kwadracików, pozszywać je skosem i tylko dać podszewkę, żeby nie prześwitywało???

HELP!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz