To tak tytułem wstępu, bo zasadniczo to chciałam zameldować, że wreszcie skończyłam moherowy, ażurowy, koronkowy, cholerny szal, co miał być dla Sister prezentem na zeszłoroczne urodziny, tylko jakoś mi tak nie było z nim po drodze.

Szal jest moją modyfikacją wzoru "Motif Wrap" z przypadkowo kupionego 2 lata temu magazynu Designer Knitting Crochet. W zeszłym roku zauważyłam, że zaczął się pojawiać na różnych blogach i linkach - a tu jak raz już go miałam.
Zresztą jest tak naprawdę b. prosty, tylko to dłubanie szydełkiem moheru... Zaprawdę, powiadam Wam - nieprędko to powtórzę.
Rozetki robiłam jakoś mniej więcej tak, chyba coś tu zmieniałam, na pewno ze 2-3 są wydziergane innymi słupkami, bo porównane do reszty były ciut mniejsze. Szydełko nr 2.

W ostatnim okrążeniu łączy się te łuczki, po 3 z sąsiednim kółeczkiem, 1 łuk wolny i następne 3 łuki z kolejnym kółkiem. Nie wydaje mi się, żebym się jakoś ściśle trzymała ilości oczek we wzorze - robiłam po 8 oczek łańcuszka.
W oryginalnym wzorze nie podobały mi się też zestawienia kolorów, jakieś takie ani moje, ani dla Siostry. Przeszukałam internet, co nieco wybrałam, kupiłam znacznie więcej, niż potrzeba było do tego jednego szala.Na tym zdjęciu są kłębki wykorzystane do udziergania:
kłębek nr 1 to ciemnofioletowy moher z jedwabiem z Dropsa KID-SILK nr 16 (ma jasny rdzeń w środku nici, tak sobie mi się to podoba), nr 2 - lawendowobłękitny Lana Gatto Silk Mohair 6034 Avio, nr 3 - lawendowy moher Dropsa Kid-Silk 11, nr 4 - przepiękny granatowy Lana Gatto Silk Mohair 6035 Bluette, nr 5 - amarantowy moher z jedwabiem Austermanna - Kid Silk 06 i nr 6 - majtkoworóżowy to Lana Gatto Silk Mohair nr 6022, Rosa Medio (w rzeczywistości nie jest tak delikatnym różem jak na zdjęciu w Biferno).
Tu pierwsza, próbna rozetka - i od razu wiedziałam, że trzeba je robić nie od razu w całości, tylko najpierw wszystkie kółka w pierwszym okrążeniu, potem podorabiać im drugie, i tak po kolei - bo inaczej tego nie ogarnę koncepcyjnie.
No i nie umiem tak spreparować kolorów na zdjęciu, żeby się wszystkie zgadzały - tu amarant i granat są za jasne.
Łącznie trzeba było zrobić 28 kółek - w środkowym pasie 10 i po 9 w bocznych pasach. Zrobiłam wszystkie 28 do drugiego okrążenia, a potem... strzeliłam w kąt, bo robiłam tysionc pińcet innych rzeczy. Ale jak widać - nawróciłam się, choć trochę mi to zajęło, nieprawdaż...
I tak to sobie leżało aż do tegorocznego lata, kiedy to przez upały nie miałam na urlopie na nic innego siły, jak tylko wyciągnąć szydełko, mohery i dłubać dalej...
Oczywiście Antek też kocha moher z jedwabiem, jak widać:
Tu już komplet kółek, tylko je połączyć w całość:
I włala, gotowe. Zdjęcie z laptokowej kamery, wiadomo, kiepskie - ale musiałam choć takie Siostrze wysłać. Tu widać też kolejną modyfikację - rozetki na brzegu miały być półkoliście zakończone, zawijały się i zrobiłam po swojemu, dzięki czemu jest prawie równy brzeg, zastosowałam oczka łańcuszka i słupki wielokrotnie nawijane - po 3, 5, a nawet 7 razy.
Mały wkurzony, aż ogonkiem tłucze - bo mu przemocą zakazałam wyciągania szpilek i darcia pazurami po jedwabiach i moherach. Tak z 5 szpilek zdążył już usunąć...
A tu zdjęcia naludziowe gotowego szala. Robiła je na wczorajszym spotkaniu robótkowym Naila, za co bardzo Jej dziękuję :)