czwartek, 11 października 2012

Wrzesień...

... proszę Szanownego Państwa minął. Zupełnie nie wiem, jak to się stało i kiedy.
Działo się w tym wrześniu trochę rzeczy mało fajnych: 
- wizyta z bolącą piętą u ortopedy, wykonana blokada nic nie pomogła, ostroga dalej boli, mogę chodzić tylko na obcasach, płaskie buty absolutnie niewskazane - więc latam jak ta aligantka w kieckach ;)
- na dodatek jakieś paskudztwo wyszło mi w kontrolnej mammografii (dziewczyny i chłopaki, badajcie się!!!), na szczęście okazało się, że nic strasznego, ale com się nadenerwowała, to moje - wizja wyłysienia po chemii mignęła mi także, przyznaję... 
***
Były też miłe wydarzenia, takie jak spotkanie robótkowe w Białymstoku - fajnie było zobaczyć się po wakacjach.
Tym razem było 1 września w kawiarni Akcent, gdzie podają smakowite picie całkiem pod kolor mojego aktualnego dzieła ;)
Niedzielę z kolei spędziłam na działce przyjaciółki w lesie - grzyby były, jabłka były, dynia była, jaszczurka całkiem tęczowa i cudne słońce:
A tydzień później - spotkanie forumowe w Stolicy i wizytacja w domu rodzinnym. 
Próbowałam też kosmetyki naturalnej na moich już całkiem długich włosach, którym lato i słońce niekoniecznie posłużyły. Możliwe, że podcinanie końcówek też powinnam przeprowadzać częściej...  Obczytałam się więc na forach i blogach tematycznych, zapomniałam prawie wszystkiego natychmiast, zbierałam się do tego jak pies do jeża, ale w końcu się skusiłam. 
Wnioski: olej kokosowy pachnie ładnie i robi dobrze w skórę, owszem, ale moje kudły mają go gdzieś ;) 
Za to olej rycynowy może nie pachnie jakoś szczególnie pięknie, ale ogólnie jest ok - włosy fajnie po nim błyszczą i są naprawdę gładkie. Będę powtarzać maseczki z niego, zwłaszcza, że tani jest:)
*****
Ale zakończenie września było najfajniejsze :)
W ostatni wrześniowy weekend, przepiękny, słoneczny, jesienny odwiedzili mnie znajomi, a że byli zmotoryzowani, to postarałam się pokazać im trochę naszych pięknych okolic - bo warto. Czasu nie było zbyt wiele, ale zrobiliśmy taki mały przegląd w pigułce ;)
W sobotę byliśmy nad Narwią, w okolicach zerwanego mostu:

Pojechaliśmy też na kładkę przez rzekę między Śliwnem a Kurowem. Niestety - kładka jest właśnie w remoncie i na ostatnich metrach nagle nie było już po czym iść. 
Za to ten szum trzcin... 
... i ostatnie niezapominajki...
 Kolorowe drzewa przy drodze:
Odwiedziliśmy też Tykocin - zwiedziliśmy miasteczko, obejrzeliśmy kościół, Synagogę, byliśmy na obiedzie w żydowskiej restauracji Tejsza (niestety, cymes to nie to... )
W niedzielę byliśmy z kolei w Supraślu, zobaczyliśmy Muzeum Ikon, połaziliśmy trochę nad rzeką, 

A tutaj widok znad rzeki na Pałac Archimandrytów, gdzie była b. ciekawa wystawa fotografii pt. "Orthodoxia".
To był naprawdę udany weekend, kolorowy, ciepły i spędzony w przemiłym towarzystwie... Poproszę częściej :)
*******
Oczywiście oprócz dziania się wydarzeń działy się też robótki. 
Ciągle niedokończony okrąglak pt. "Żuczek Gnojarek" (bo też tęczowy i wyglądam w nim na razie, jakbym miała pancerzyk). 
I nowa chusta z gryzącej wełny, która powinna nazywać się "Prujak" - do prucia (tak całkiem do zera) dochodziło wielokrotnie, ale myślę, że słusznie, bo jednak z pozytywnym skutkiem. 
I jeszcze jedna, bardzo prosta i bardzo ażurowa, z kolorowej mikrofibry, którą jednak sprułam, ale zdecydowanie zrobię ją od nowa na lepszych drutach.

A tu zamyślony Antoni w swoim ulubionym punkcie obserwacyjnym - na zakończenie września.
6.09 obchodziliśmy trzecią rocznicę naszego pożycia ;)

5 komentarzy:

  1. gratulacje z okazji rocznicy :-) i w ogóle :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooooo, jesteś nareszcie :))) Antoni jest prześliczny, więc i nie dziwota,że znajomość już trwa trzy lata .A okolice ? znane i niezmiennie piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. dziękuję za niezapominanie o niezapominajkach. To moje ulubione kwiatuszki :)

      Usuń
    2. No jestem :) Byłam zresztą cały czas, ale jak widać strasznie zajęta. Teraz jesień nadeszła, więcej czasu na pisanie i dzierganie będzie.

      Usuń
  3. ciesze sie ,ze jestes...zdjecia z wycieczki przesliczne to i ona sama musiala byc ciekawa...spotkan zazdraszczam..pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń