Właśnie wczoraj skończyłam mitenki. Te zielono-fioletowe. I jestem b.b. zadowolona z siebie, zasadniczo. Tylko ze zdjęć nieco mniej, bo wciąż mam problemy z aparatem, a najlepsza znana mi zdolna fotografka zajęta... ;)
Jak zawsze pomysł powstawał na bieżąco, w trakcie robienia i tylko w ogólnym zarysie wiedziałam, co chcę uzyskać.
Punktem wyjścia był ten kwadracik, opisany w poprzedniej notce.
Po obu bokach dodałam rządek słupków ciemnofioletową Peonią, górny brzeg wykończyłam rządem półsłupków i wachlarzykami ze słupków podwójnie nawijanych, wykonanych zieloną nitką Cristal.
A to spód mitenki i wykończenie górnego brzegu.Spód zrobiłam ściegiem siatkowym, jasnozielonym, ciut grubszym akrylem firmy nieznanej. Górny brzeg jest z pojedynczych słupków.

Ponieważ mam dość małą dłoń, musiałam
nieco zwęzić kwadraty,
wykańczając mitenki.
Zrobiłam to, omijając co 4 lub co 5 półsłupek z poprzedniego rzędu.
Podobnie musiałam dopasować sobie obwód nadgarstka. Dolny brzeg wykończyłam ciemnofioletową i jasnozieloną Peonią. Wymyśliłam też malutką falbankę, zrobioną z półwachlarzyków.

Na wewnętrznym brzegu jest otwór na kciuk. Obrobiłam go
rządkiem słupków, tylko od strony grzbietowej dłoni.

A to obie mitenki:
Teraz czas na mały szyjogrzej lub szaliczek do kompletu, jeszcze nie mam idei. A może i berecik?