Dla Mamuci
też
popełniłam czapkę tej jesieni/zimy. Oraz mitenki. Według pomysłu własnego w całości.
Szanowna Maman przyjechała do mnie jakoś tak pod koniec października i zapytała, czy nie zrobiłabym jej jakiej czapki na zimę, bo ma jakąś archiwalną beżową włóczkę na stanie i nawet wzięła ja ze sobą.
No włóczka może i fajna... ale taka nudna. Dla starszej pani, z siwymi włosami i raczej bladą cerą - wprost idealny zestaw... Na dodatek to straszna
cienizna, absolutnie nie na czapkę zimową.
To wykorzystałam swoje bogate zapasy i znalazłam coś nieco bardziej żywego kolorystycznie. Też jakaś włóczka sprzed 13 lat z Zakopanego, w cieniowanych kolorkach późnojesiennych pól i łąk - rudawy, złotawy, beż, jasny brąz. Dość gruba, dość ciepła, chyba z wełną. Mocno sprężysta. Producent nieznany absolutnie.
Wzór był prosty - po 8 rzędów ściągacza 2x2, potem po 4 rzędy ściegiem francuskim, druty nr 3. I tak do samiuśkiego końca.
Mitenki były lekko zwężone na wysokości obwodu nadgarstka. Zostały zrobione prosto i zszyte od wewnętrznego brzegu - z pozostawieniem otworu na kciuk. Otwór ten obrobiłam jednym rzędem słupków podwójnie nawijanych.
Czapka jest robiona tym samym wzorem, co mitenki, bo się łatwo i fajnie liczyło.
Górna część - z beżowej włóczki podwójnie robionej. Ostatnie rzędy - na gładko prawymi oczkami.
Ku ozdobie dodałam kwiata wykonanego na szydełku. Pomysł również własny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz