Działo się w tym wrześniu trochę rzeczy mało fajnych:
- wizyta z bolącą piętą u ortopedy, wykonana blokada nic nie pomogła, ostroga dalej boli, mogę chodzić tylko na obcasach, płaskie buty absolutnie niewskazane - więc latam jak ta aligantka w kieckach ;)
- na dodatek jakieś paskudztwo wyszło mi w kontrolnej mammografii (dziewczyny i chłopaki, badajcie się!!!), na szczęście okazało się, że nic strasznego, ale com się nadenerwowała, to moje - wizja wyłysienia po chemii mignęła mi także, przyznaję...
***
Były też miłe wydarzenia, takie jak spotkanie robótkowe w Białymstoku - fajnie było zobaczyć się po wakacjach.Tym razem było 1 września w kawiarni Akcent, gdzie podają smakowite picie całkiem pod kolor mojego aktualnego dzieła ;)
Niedzielę z kolei spędziłam na działce przyjaciółki w lesie - grzyby były, jabłka były, dynia była, jaszczurka całkiem tęczowa i cudne słońce:
A tydzień później - spotkanie forumowe w Stolicy i wizytacja w domu rodzinnym.
Próbowałam też kosmetyki naturalnej na moich już całkiem długich włosach, którym lato i słońce niekoniecznie posłużyły. Możliwe, że podcinanie końcówek też powinnam przeprowadzać częściej... Obczytałam się więc na forach i blogach tematycznych, zapomniałam prawie wszystkiego natychmiast, zbierałam się do tego jak pies do jeża, ale w końcu się skusiłam.
Wnioski: olej kokosowy pachnie ładnie i robi dobrze w skórę, owszem, ale moje kudły mają go gdzieś ;)
Za to olej rycynowy może nie pachnie jakoś szczególnie pięknie, ale ogólnie jest ok - włosy fajnie po nim błyszczą i są naprawdę gładkie. Będę powtarzać maseczki z niego, zwłaszcza, że tani jest:)
*****
Ale zakończenie września było najfajniejsze :)W ostatni wrześniowy weekend, przepiękny, słoneczny, jesienny odwiedzili mnie znajomi, a że byli zmotoryzowani, to postarałam się pokazać im trochę naszych pięknych okolic - bo warto. Czasu nie było zbyt wiele, ale zrobiliśmy taki mały przegląd w pigułce ;)
W sobotę byliśmy nad Narwią, w okolicach zerwanego mostu:
Pojechaliśmy też na kładkę przez rzekę między Śliwnem a Kurowem. Niestety - kładka jest właśnie w remoncie i na ostatnich metrach nagle nie było już po czym iść.
Za to ten szum trzcin...
... i ostatnie niezapominajki...
Kolorowe drzewa przy drodze:
Odwiedziliśmy też Tykocin - zwiedziliśmy miasteczko, obejrzeliśmy kościół, Synagogę, byliśmy na obiedzie w żydowskiej restauracji Tejsza (niestety, cymes to nie to... )
W niedzielę byliśmy z kolei w Supraślu, zobaczyliśmy Muzeum Ikon, połaziliśmy trochę nad rzeką,
A tutaj widok znad rzeki na Pałac Archimandrytów, gdzie była b. ciekawa wystawa fotografii pt. "Orthodoxia".
To był naprawdę udany weekend, kolorowy, ciepły i spędzony w przemiłym towarzystwie... Poproszę częściej :)
*******
Oczywiście oprócz dziania się wydarzeń działy się też robótki. Ciągle niedokończony okrąglak pt. "Żuczek Gnojarek" (bo też tęczowy i wyglądam w nim na razie, jakbym miała pancerzyk).
I nowa chusta z gryzącej wełny, która powinna nazywać się "Prujak" - do prucia (tak całkiem do zera) dochodziło wielokrotnie, ale myślę, że słusznie, bo jednak z pozytywnym skutkiem.
I jeszcze jedna, bardzo prosta i bardzo ażurowa, z kolorowej mikrofibry, którą jednak sprułam, ale zdecydowanie zrobię ją od nowa na lepszych drutach.
A tu zamyślony Antoni w swoim ulubionym punkcie obserwacyjnym - na zakończenie września.
6.09 obchodziliśmy trzecią rocznicę naszego pożycia ;)
gratulacje z okazji rocznicy :-) i w ogóle :-)
OdpowiedzUsuńNooooo, jesteś nareszcie :))) Antoni jest prześliczny, więc i nie dziwota,że znajomość już trwa trzy lata .A okolice ? znane i niezmiennie piękne.
OdpowiedzUsuńPS. dziękuję za niezapominanie o niezapominajkach. To moje ulubione kwiatuszki :)
UsuńNo jestem :) Byłam zresztą cały czas, ale jak widać strasznie zajęta. Teraz jesień nadeszła, więcej czasu na pisanie i dzierganie będzie.
Usuńciesze sie ,ze jestes...zdjecia z wycieczki przesliczne to i ona sama musiala byc ciekawa...spotkan zazdraszczam..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuń