poniedziałek, 8 października 2018

A u mnie jakby lato ;)

Jesień już się zaczęła, a z nią zimniejsze i całkiem zimne dni i noce. Nawet już trzeba było zaopatrzyć się w rękawiczki, a na wieczorne powroty z basenu - czapusię ;) 
Ja jednak dziś zamierzam przedstawić całkiem letnią bluzeczkę, którą skończyłam dawno temu, a która wciąż nie została pokazana na blogu.
Po wydzierganiu w zeszłym roku czarnego bawełniaka z tęczowymi paskami, a następnie jego powiększonej wersji dla koleżanki, wciąż miałam sporo tej kolorowej bawełny Algarve, której nie zużyłam na czarne sweterki. 
Trzeba to było jakoś wykorzystać, a wiosna nadchodziła, to stwierdziłam, że może by coś... 
Nie chciałam kolejnego tęczowego układu kolorów, dlatego wybrałam z nich tylko pomarańczowy, jasnocytrynowy, niebieskie i fiolety. Zielone resztki będą wykorzystane w czymś innym :)
Połączyłam to z białą bawełniano-wiskozową Sonatą z zapasów i zrobiłam małą bluzeczkę z krótkim rękawkiem.
Oczywiście pomysł był mój własny, a konstrukcja jedyna słuszna dla leniwców, czyli od góry i z raglanowym rękawem ;) Zastosowałam w niej parę nowych myków i rozwiązań, których w czarnym bawełniaku jeszcze nie było.
Na tej bluzce uczyłam się na przykład, jak formować podkrój dekoltu rzędami skróconymi. Posiłkowałam się z grubsza opisem znalezionym na blogu Gackowej (tu link)
 Jak widać, biała plisa na przedzie jest niższa o kilka rzędów niż z tyłu - dzięki czemu dekolt układa się nieco lepiej i nie ma takiego gołego na karku, jak początkowo był w czarnym sweterku. Choć i tak jest dosyć szeroko - ale w sumie to przecież letnia bluzeczka, a nie swetrzysko na mrozy ;)
W tym udziergu w liniach bocznych zrobiłam też lewe oczka - coś w rodzaju fałszywego szwu. Taki fałszywy szew robi się zwykle po to, żeby ustabilizować dzianinę i żeby się nie kosiło. Chociaż akurat Sonata jest dobrze skręcona, żaden z niej singiel i nawet w robótce na okrągło samymi prawymi oczka też idą prosto. Czyli tutaj raczej nie było to konieczne - ale jest i wygląda całkiem ok ;)
W tej bluzeczce zastosowałam też inny sposób dodawania oczek na skosy raglanu - z przekręconej nitki między oczkami poprzedniego okrążenia. Dzięki temu nie ma dziur, ani ażurku.
Wyszedł mi mały, codzienny zwyklaczek. Całkiem ją lubię, zwłaszcza do jasnoniebieskich dżinsów. Może trochę za szeroko dodałam oczka poniżej talii, ale już nie zamierzam tego poprawiać - noszę bluzeczkę i już ;)

2 komentarze: